nie obwiniam za obfitość rogu
za wszystkie szczęśliwe chwile
za miejsca które ujrzeć mogłem
za gwar wieży babel
nie obwiniam za rozwiązłość
kobiet spotkanych na drodze
za ich śmiech i taniec bioder
nie obwiniam
za szare puste dni ciśnięty
w kąt i chorobę
za śmierć mojego syna
nie obwiniaj
że modlitwa żarliwa nie dla mnie
że popiołu na głowie nie noszę
że doczesność była mi bliższa
niż miejsce za piecem u Ciebie