Szukaj na tym blogu

piątek, 29 października 2010

Późno październikowy poranek

Jest piątek. Kolejny piękny dzień się nam zapowiada. W mieście stu mostów unoszą się resztki oparów mgły i pozostałość smogu - robią miejsce dla rozgrzewanego promieniami słońca powietrza. W tym wszystkim jest jakaś magia. Kiedy spoglądam przez okno zauważam jak ciekawie, tajemnicze półcienie współgrają z przedzierającymi się przez konary drzew promieniami słońca. W kolorach zauważam niesamowity układ barw. I ten spokój, ta cisza powietrza - zero najmniejszego podmuchu. Taki widok stwarza wrażenie pięknie namalowanego obrazu.

Zostały nam ostatnie trzy dni października, mam nadzieję, że będą równie piękne jak ten dzisiejszy i kilka poprzednich. Przed nami świąteczny weekend i ten dzień, dzień Wszystkich Świętych.
Długie podróże. Cmentarze. Krótkie chwile zadumy. Spotkania. Powroty.
I być może kolejny niechlubny rekord - taka pogoda sprzyja brawurze i nadzwyczajnej głupocie - zabitych i rannych w wypadkach samochodowych.

Ale to za kilka dni.
Teraz, tutaj, spoglądam za okno i widzę jak rozmywa się ten czar poranka, jak zderza się magia mojej percepcji z rzeczywistością odbijanego dnia.

Jest takie miejsce szczególne, jedno, jedyne, z którego widoczne jest niemalże całe to miasto. Zapewniam - widok jest niesamowity zwłaszcza późnym wieczorem lub nocą, kiedy multum światła wyróżnia to miejsce pośród kotliny. Ciekawie wygląda też wczesnym rankiem. Tym miejscem jest zjazd drogą w dół od strony Poznania na wysokości Trzebnicy. Tam trzeba uważać, albowiem jest to zaledwie kilkadziesiąt metrów "tarasu", z którego rozpościera się taki pejzaż.



Część druga